środa, 29 sierpnia 2012

Jezioro Noży



Wycieczka na jeziora Noży 12 .08.2012
Tutaj nie ma szlaków, więc chodzić po górach można albo z bardzo dobrą mapą i kompasem , a gdy nie planuje się wielkich eskapad z przewodnikiem .
My ruszamy rano praktycznie , dzikim szlakiem , szlakiem krów . Tak szlak mamy przetarty przez krowy . Ocieramy się się o rośliny , idziemy przez dziki ogród stworzony przez naturę, gdzie człowiek , jest rzadkim gościem . Cała przyroda cieszy się na nasz widok, mówi dzien dobry , witajcie u nas . Pogoda nam sprzyja słoneczko z wolna przebija się przez horyzont . Podejście ostre i bardzo wymagające . Najpierw lasem , który powoli przechodzi w otwartą przestrzeń , a następnie wędrówkę przez skały , po których trzeba skakać jak kozice, takie górskie kozice Powoli, powoli witani przez przyrodę podążamy do góry, witają nas rodendendrony , bardzo popularne w tym terenie . Rododendron kaukaski , jedno z tutejszych ziół, które normalizuje ciśnienie , i działa częściowo jak żenszen . Kwiatki kłaniają się nam , kuszą swoim pięknem, W rejonie skał pojawia się wygrzana na słoneczku borówka , każdy krzak zaprasza do tego , aby ją zjeść . Nie możemy oderwać się od nich . Zrobiły nam wielką ucztę . Dzięki kochane .
Do jeziora niestety nie udało nam się dojść , byliśmy grupą i za widoka trzeba było zejść . Zrobiliśmy sobie piknik nad rzeczką wypływającą z jeziora, która silnym strumieniem płynęła koło nas . Użyczyła nam swojej wody do kąpieli. Byliśmy na wysokości ok 2400 m, wydawało się , że nisko przy otaczających nas 3500-4000 . Czuć było potężne duchy gór , które z radością pośpieszyły nam na spotkanie i pozwoliły cieszyć się tym miejscem i piękna pogodę .
Mieliśmy dojść do jeziora i nie doszliśmy . Można powiedzieć nie osiągneliśmy celu, ale czy cel jest najważniejszy , dla mnie liczy się radość z podróży , z podróży przez góry przez życie , a cel …. Góry nie pozwoliły nam go osiągnąć , nie puściły nas . Gdybysmy może na siłę chcieli , zrobilibyśmy to, ale czy wtedy góry byłyby dla nas łaskawe … Wątpię .
Często skupieni jestesmy na sobie swoich celach , zapominamy, ze koło nas są inni od których częściowo zależymy, w górach to chyba nie częściowo, a całkowicie . Jesteśmy maleńką częścią wszechświata , gdzie duch gór jest dużo potężniejszy od nas . 

Czasami nasze Ego próbuje udowodnić, że w nas jest całkowita siła , , ale chyba głupoty.
Powiem tak, żeby wpuścić słońce do pokoju , potrzebne są dwa warunki otwarte okna, rozsunięte zasłony i świecące słonce . Może ktoś powie, jestem tak silny, że słonce zaświeci mi w nocy , no.... ja nie znam nikogo takiego. . Musi być moment uchwycenie tego momentu i bycie za niego wdzięcznym , to największa sztuka

Dolina Maharu




Obóz Mahar 10-19 .08.2012
 












Do Piatigorka , a właściwie w jego rejon przyjechaliśmy na warsztat szamański – o tym może kiedy indziej – i marszrutką wraz z innymi uczestnikami warsztatu udajemy się w głąb Kaukazu do Obozu Mahar
Droga prowadzi najpierw przez miasta, a potem wbija się w góry , góry dzikie , silne poprzeplatane wioskami muzułmańskimi i przyczepami z ulami i produkcją miodu .
Towarzysząca nam rzeka płynie tak ostro, że zbiera muł,wygląda jakby była po wielkim deszczu
Jedziemy tak 5-6 godzin od Piatigorka , zwykłą marszrutką bez wygód zawaloną plecakami .
Nikt nie przejmuje się, że ma nam być wygodnie , ale czy nie jest …?
Zawsze może być lepiej i zawsze można poprawiać bez końca swój komfort. Tylko czasem można zrezygnować ze swoich marzeń dla komfortu .
Bo w pewnych przypadkach jedno z drugim się wyklucza.

Po urokliwej drodze dojeżdżamy do miejsca naszych warsztatów . Jest to republika czerkiesko – karaczańska , a okalający nas Kaukaz to Wielki Karaczan. Z opowieści miłośników Kaukazu jedno z piękniejszych miejsc na Kaukazie Sam ośrodek zgodnie z polskim standardem go nie ma . Domki z łóżkami , których świetność dawno minęło , ale pościel przepiękna i nowa.
Toalety , w stylu rosyjskim , ci co nie wiedzą jak to wygląda jest to kucanka tzn dziura nad którą się kuca , nie wiem dlaczego, ale zawsze z niej śmierdzi . Wieczorno-nocny wygląd wnętrza WC , może zdumiewać (przy czym określenie zdumiewać stawiamy powyżej takich okreslen jak szokujący, powalający) Fakt, że powietrze jest tak czyste , że dużo wyraźniej wszystko czuć . W powietrzu zapchanym wieloma innymi zapachami , tak nie czuć . Ten temat przerobiliśmy w Norwegii , kiedy robiąc kupę jej smród roznosił się bardzo daleko , po prostu czystość powietrza robi swoje . Tutaj to samo . Idziesz koło malinowego chruśniaka i pachną maliny .
Ale wracając do ośrodka to do mycia można zamówić banię Zresztą to oddzielny temat i bardzo przyjemny . Wszystko dość mocno zniszczone . Zresztą parę lat temu , gdy była wojna w Abhazji góry były zamknięte i ośrodki podupadły . Tutaj gdzie jesteśmy, jeszcze parę miesięcy wymagane były przepustki . Przepustka nie jest problemem , jednak dla obcokrajowców procedura trwa około 3 miesięcy . Przepustkę załatwia się za darmo i jest ważna rok .
Do ośrodków teraz powoli wraca życie Wszystko tutaj żyje swoim własnym rytmem . Pograniczniki chodzą z kałachami , przegląd samochodów z różnych epok , przez środek doliny przechodzi linia wysokiego napięcia , a w ośrodku prąd produkowany jest wieczorem przez agregat prądotwórczy . Koło ośrodka jest sklep gdzie można kupić piwo , kasza gryczana i trochę słodyczy Gospodarze ośrodka Karaczanie , przemili ludzie kontakt do ich córki laura0709@mail.ru Laura zna angielski . Noc w namiocie 100 rubli od osoby , w domiku 250 rubli, jedzenie do dogadania . Fatima mama Laury gotuje wyśmienicie . Prostą kaukaską kuchnię . Ja osobiście nie zostanę jej miłośniczką z uwagi na potężne ilości mięsa i tłuszczu. Ale wszystko gotowane z najlepszą energią .
 












Z obozu można pochodzić po górach samemu lub z przewodnikiem za 1000 rubli za dzień . Kaukaz odsłania się tutaj w różnych formach . Od poszarpanych grzbietów po łagodne i szerokie doliny . W zależności od tego co kto lubi . Poza chodzeniem po górach , degustacją kaukaskiej kuchni , leczeniem w narzanach , można zbierać maliny, grzyby , jeździć konno
W narzanach można się również kapać . Tzn jest zrobiona specjalna linia do domku gdzie ustawione są 2 wanny . Wodę wlewa się przy narzanie do specjalnego pojemnego, następnie rurami dochodzi do pojemnika nad ogniskiem, a potem już do wanien . Ciekawe rozwiązanie .
A co w kuchni : lawasz , lepioszki czyli placki drożdzowe z serem , ziemniakowi pieczone na ojeju – wyśmienite , zupy szczi , barszcz hurma , ziemniaki , mięso , kasza gryczana , na śniadanie jajka , owsianka , a przede wszystkim duże ilości baraniny . Dla miłośników mięsa to niesamowity raj.
Warzyw tak do przegryzienia plasterek pomidora na osobę
Nas urzeka tutejszy Lawasz zwany chiczynami

Od Fatimy dostałam przepis :
2 kg mąki
woda lub mleko 1 litr
2 łyżeczki drożdzy instant
sól , cukier
Wodę , mleko drożdze , sól, cukier zarobić zostawić aż podrośnie , na ok 1-2 godziny ,
dodać mąkę i trochę startego sera , ugotowanych ziemniaków , ugotowanych jajek – do smaku , zrobić takie malutkie bułeczki i zostawić do podrośnięcia na ok 15 minut , potem rozwałkować cienko i smażyć na oleju z dwóch stron


Rozmawiając z ludźmi , którzy przyjeżdżają tutaj na odpoczynek trochę dziwne dla nich jest , że można jechać na pole namiotowe na przyrodę i mieć toaletę z kafelkami . Każda mentalność inna . Zresztą tutaj dużo większa ilość przyrody niż u nas . Tutaj można poczuć się częścią dużej , dzikiej przyrody .
A warunki zamieszkania , to tylko część życia na przyrodzie . Fajnie mieć proste miejsce pod dachem gdy pada , a tutaj poda tak jak u nas w górach kiedyś . Deszcz burza pojawia się nagle i tak samo przychodzi słońce . Szybkie, gwałtowne zmiany pogody . Zmiany życia .
Mieszkamy jak już wspomniałam przy źródłach nazywanych tutaj narzanami Mahar , gdzie praktycznie w jednym miejscu no bardzo na niewielkim obszarze , wybija 7 źródeł o różnych smakach i składzie minerałów . Tak dobrej wody nie piłam nigdy , woda jest wręcz lekko gazowana , po kolorze widać również , że ma trochę żelaza w sobie . Niesamowite jest to, że 7 źródeł o rożnych smakach wypływa z niewielkiego obszaru (ok 20 metrów kwadratowych) . A poza tymi 7 źródełkami, jeszcze jest normalna woda . Niesamowite takie dziwa natury.
Taki prezent tego miejsca dla ludzi . Takie żródełeczka wyskakujące z ziemi . Dobrze , że nikt ich nie eksploatuje, i nie dodaje do nich „czegoś”aby można było je bezpiecznie pić . Są jeszcze dzikie i dają z siebie więcej niż ludzie mogą zabrać .
Jest to trochę na drugim biegunie naszego unioeropejskiego świata , gdzie każde złoże, a tym bardziej wody jest maksa wykorzystane . Widać to w Orawicach na Słowacji, kiedyś woda była tam kolorowa , brudziła stroje , pachniała siarką . Teraz jest przezroczysta , dla uciechy wielu nie brudzi strojów , źródło eksploatowane jest na maksa i już nie daje tyle siły co kiedyś . A dodanie chloru do niego , to już ….... Wszystko ucywilizować , wycisnąć na maksa , zrobić bezpiecznym. Tak, też postępujemy w naszym życiu , eksploatujemy siebie , swoje ciało na maksa , boimy się wszystkiego co nie jest zatwierdzone określonymi bumażkami , co nie ma norm ….???
Wszystko musi być ujęte w schemat przewidywalne , pozornie bezpieczne, a dzika przyroda taka nie jest . Tak jak pogoda tutaj . Tak jak pisałam pamiętam taką pogodę w górach w dzieciństwa , teraz i nasze góry stały się przewidywalne. Otaczają je miasta, miasteczka, wsie i całe ciepło idzie w górę, a poza tym myśl która nie chce dzikości , odmawia jej sobie i przyrodzie .
Dlatego do pewnego momentu przyroda robi się „przewidywalna” a potem wybucha potrójną siła wściekłości . Zresztą tak jak człowiek , który do pewnego momentu zniesie pewne rzeczy , a potem już wybuchnie , albo się złamie psychicznie.
Banja – coś bez czego pobyt w Rosji byłby niepełny , miejsce do mycia , spotkań towarzyskich, dbałości o siebie. Do banji zabiera się picie , jedzenie . Rosjanie mówią , że do banji idzie się jak w gości. Zazwyczaj do banji idzie się rozdzielnopłciowo czyli kobiety razem, mężczyźni razem . W Banji znajduje się piec opalany drzewem , w którym jest tez miejsce na podgrzanie wody . Do banji wnosi się wodę zimną , która następnie miesza się z ciepła i myje w tym . Najlepsze po banji to kąpiel w rzeczce , strumyku lub śniegu . Otwiera to wszystkie pory, pozwala się wypocić , odpuścić stare i otworzyć się na nowe . Zresztą osoby które mają problem z poceniem się w banji saunie , to osoby trudno odpuszczające , zatwardziałe . Oczywiście wszystko zależy od tematu przerabianego obecnie w życiu . W niektórych jesteśmy otwarci , odpuszczamy , a inny nie sposób nam odpuścić .
Banję tutaj mamy co drugi dzień , służy nam do mycia , pielęgnacji ciała , , ma zejście do potoczka gdzie w górskiej lodowatej wodzie można się ochłodzić .

Piatigorsk



Piatigork 9/10 .08 2012

Piatigork powitał nas słoneczkiem , byłam tutaj 23 lata temu, więc z radością chciałam przejść się po starych śmieciach
Wjechaliśmy kolejką na najwyższą górę Piatigorska (300 rubli od osoby, kolejka jedzie 5 minut)
Z góry czasem widać Elbrus , nam jednak tym razem nie chciał się pokazać
Przy kolejce znajduje się część lecznicza , bo Piatigorsk razem z innym miastami wchodzącymi w zakres mineralnych wód jest uzdrowiskiem
W centralnym punkcie w parku stoi , ten sam pomnik Lenina, który pamiętam sprzed lat
Wiele pomników zburzono, w Polsce chyba wszystkie , a przecież jest to kawałek historii
z wieloma minusami, ale również i z wieloma dobrymi rzeczami . Czy zawsze coś musi być albo jasne , albo białe , albo wszystko albo nic ….?
Akceptacja tego co było daje siłę do działania , bo nic nie wypieramy chowamy w sobie i czerpiemy siłę z naszej przeszłości , z naszego dziedzictwa , bo po coś było nam w tym okresie potrzebne .

.... Trudne miasto .... kilka słów od Bartka

..trudne miasto – Kilka słów Bartka ….....
Zmęczeni 40 stopniowym upałem wjeżdżamy do miasta, przed nami trudny przejazd zakorkowanymi ulicami. Na jednym z rond ustawiamy się na złym pasie i zostajemy zepchnięci w niewłaściwy wyjazd przez skręcającą z lewego pasa ronda ciężarówkę. Robi się nerwowo, słyszę pretensje i narzekania ….., że nie jestem mężczyzna i staję na wysokości zadania , że konsekwentnie nie trzymam prosto kierownicy ,aby ….. wymusić pierwszeństwo i zostać przejechanym przez wielkiego KRAZA, którego kierowcą jest zapewne również wielki mężczyzna.
Jesteśmy otoczeni przez samych kierowców macho-mężczyzn – czy jednak któryś z nich wjechałby pod KRAZA, aby sobie udowodnić swoją męskość ? Chyba nie !
Zresztą nawet jeżeli kierowcą ciężarówki byłaby jakaś miłosierna istota – to i tak by nie miała szans zareagować , bo KRAZ ma luzy na kierownicy co najmniej ćwierć obrotu ( o innych luzach nie wspomnę ) . Suma wszystkich luzów daje tzw luz wagonowy i pewnie by się nic nie stało (dla Kraza) – czyli w tym wypadku wagon przejechałby po naszej terenówce . Za rondem nie da się zawrócić, a jest to wyjazd na szybką dwupasmówkę – stoję więc na poboczu . Emocje rosną – dowiaduję się prawdy nie tylko o sobie , ale także o rodzinie , przodkach i moich poprzednich wcieleniach (ciekawe skąd wie , że wszystkie były męskiego rodzaju) . Stoimy więc – temperatura rośnie do 43 stopni . Od właściwego kierunku jazdy , dzieli nas podwójna ciągła biała linia. Co to jest? W Polsce i zachodniej Europie to mur , rodzaj świeckiej świętości , granica nieprzekraczalna , a tutaj to tylko taka informacja , że z przeciwka może jechać coś ciężkiego …...
Decyzję opóźniają krzyki Brygidy , temperatura rośnie do 45 stopni (w cieniu – dobrze, że mamy dach) . W przerwie pomiędzy sznurami samochodów , przecinam linie i włączam się w ruch . Tak jak przypuszczałem nie robi to na innych kierowcach żadnego wrażenia , nawet nie zajmuje czy zastanawia . Na rondzie kolejny zgrzyt (zębów Brygidy) nie wjeżdżam na prawy pas pod kolejnego Kraza (ten ma luzy na hamulcach) na szczęście skręca w prawo i my z lewego pasa też możemy skręcić w prawidłowy zjazd.
DROGIE Panie zastanówcie się czy na pewno Wasi mężczyźni powinni swoją męskość , udowadniać jako wojownicy lub wymuszający na innych swoją wolę – to przecież są takie wzorce , z którymi się pracuje , a może właśnie zachowanie ostrożności wyraża np. dbałość o swoją partnerkę, … żonę , bo to ona byłaby zmiażdżona pierwsza i tym samym obrazuje meżczyznę i męską energię ochrony, obrony

P.S.
Przyznają, że nie byłem macho-męzczyzną gdy hamowałem przed bagażówka, zamiast za radą Brygidy przeskoczyć na lewy pas – uderzając bokiem , w bok radiowozu- wypchać go na czołówkę .

Rosyjski początek

9 sierpień 2012
Wreście Rosja , od razu humorki się poprawiły drogi tez . Fakt , ze jedziemy drogą przygotowywaną najprawdopodobniej na olimpiadę, ale jej jakość jest iście europejska.
Żar leje się z nieba , z naszej trójki najlepiej w te upały radzi sobie nasza landrynka . Została stworzona do jazdy po Afryce i mając przewymiarowaną chłodnice nic nie robi sobie z gorąca, a my z przerwami na klimatyzację na stacjach benzynowych jedziemy przez Rostów nad Donem , w kierunku Stawropola , a następnie Piatigorska.
Drogi bardzo szerokie , niestety niektóre w budowie , niektóre już zakończone , piękne gładziutkie, ale bez namalowanej linii co przy jeździe nocą jest dużym utrudnieniem .
Wjeżdżamy do Stawropola i nie wiemy , gdzie jesteśmy . Droga tak, szeroka , że jeden pas jest szeroki na trzy, a są trzy pasy . Całe miasto jest jedną wielką budową . Powstaje masę bloków długich dużych , Jest jakieś inne niż większość rosyjskich miast , co tutaj się dzieje …?
To stolica rejonu większego od Polski , który dynamicznie się rozwija . Bardzo dynamicznie
. Przed miastem chciało nam się spać , wstrząs jaki przeżyliśmy oglądając go trochę nas obudził. Oczywiście w rejonie miasta nie sposób znaleźć miejsca na nocleg , bo te fajniejsze miejsca to zamknięte rewiry.
Jakiś inny świat, które nawet nie potrafię opisać . Cieszę się, że mogłam tego doświadczyć
Do Piatigorka dochodzi szeroka dwupasmowa droga , bardzo europejska , no niestety bez europejskich parkingów na nocleg .
Zostało nam więc spać na koło drogi jak Tiry , dokładnie przy drodze na poboczu.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Ukraina - słonecznikowa kraina

Ukraina 6-8 sierpień 2012
Ukraina powitała nas oczekiwaniem na granicy – przy niewielkiej ilości samochodów , najpierw jeden urzędnik, potem drugi, potem trzeci i chyba nawet czwarty wszystko na otwarty słońcu gdy temperatura dochodziła znów do 50 stopni . Byliśmy świadkami , przyśpieszenia kolejki jednemu młodemu Ukraincowi , który najprawdopodobniej dał jakiś datek .
Chaos , przedłużanie czasu odprawy aby mógł trochę drobić
Walka z korupcją jest stara jak świat , kraje pozornie poukładane mają ją zakamuflowaną w postaci wejścia na rynek określonych towarów , tutaj ona jest prosta , otrzymują ja bezpośrednio poszczególni ludzie , a nie jakiś szef który wymyśli nową obowiązkową usługę, czy towar za który wszyscy muszą płacić .
Po ok 1,5 godzinie ruszamy w nieznany świat mitycznej Ukrainy . Najpierw w kierunku Chmielnickiego , a potem na wschód w kierunku Umanu , Krzywego Rogu , Zaporoża, Marianpola , a kończąc na przejściu granicznym w Novoazowsku .
Właśnie na całkiem innym przejściu niż chaotyczna granica koło Czerniowiec .
Wszystko zarówno po rosyjskiej , jak i ukraińskiej stronie bardzo grzecznie , kulturalnie , w dużym ładzie i porządku na swój sposób szybko i sprawnie . Przejście z Ukrainą, ale jakże inne .
Często u nas tzn z Polsce Ukraina postrzegana jest z perspektywy Ukrainy zachodniej , województwa lwowskiego , po przejechaniu pod 1000 km przez Ukrainę muszę stwierdzić, że są to całkiem inne rzeczywistości . Zresztą czy obraz Polski czy każdego większego kraju można nakreślić przez jedno województwo ….???

Drogi …. Drogi świetne , szerokie czasami dwupasmowe przy tym niskim natężeniu ruchu całkowicie wystarczające , jedyny ich mankament to nierówna nawierzchnia . Nasza terenówka świetnie sobie na nich radzi , ale plastikowe nowoczesne auteczko po przejechaniu dużego odcinka takimi drogami mogłoby mieć wiele rzeczy do wymiany albo sobie coś urwać . Dlatego na drogach dużo jeszcze starych aut albo nowoczesnych suvów . Powiem inaczej – dla tych troszkę starszych - drogi są takie na jakich uczyłam się jeździć 25 lat temu . Kiedy człowiekowi nie „należała” się gładka nawierzchnia, ale również koncentrował się na nawierzchni i na tym jak ją przejechać .
Fakt, że auta były solidne, dzisiejsze nie miałyby szans .
Słyszeliśmy opinie , że przeniesienie transportu towarów z kolejowego na drogowy (tiry) spowodowało drastyczne pogorszenie się dróg .
Drogi zazwyczaj są proste po horyzont , obsadzone drzewami , a naprawa nawierzchni dałaby możliwość szybkiego i komfortowego przemieszczania. W obecnej sytuacji , nocne poruszanie się nimi polecamy tylko właścicielom terenówek, ze względu na częste występowanie , wystających grud asfaltu , na których można zgubić plastikowy spojler lub pogiąć felgę
Drogi główne w kierunku Kijowa, Odessy zatłoczone , im bardziej oddalone od dużych miast to puste
Na zachodzie drogi nie są oświetlone , nie ma latarni, natomiast na wschodzie są w niektórych mniejszych miejscowościach i dużych miastach . Jedziemy więc przez czarny kraj , w dzień czarny od świeżo zaoranej ziemi (po żniwach) , a w noc czarnej od mroku. To powoduje , specyficzne warunki znajdowania noclegu. Tylko światło księżyca wskazuje nam dogodne miejsca do noclegu , na wielkich pustych ścierniskach poźniwnych.
Obserwując to wszystko przychodzi , wiele refleksji tak dużo , ze nie sposób ich przekazać.
A może tylko są zarezerwowane dla mnie , życie pokaże
Przy drogach można kupić warzywa , olej słonecznikowy zarówno z normalnych nasion , jak i prażonych , wodę mineralną zimną , koka kolę , kwas itp. która bardzo przydaje się do ochłody
Za obsadą z drzew uprawiany jest głównie słonecznik , niektóre kawałki słonecznikowych pól są po horyzont i mają czasem i z 1000 hektarów , szczególnie o tej porze roku ma się wrażenie, że jedzie przez żółta słonecznikową krainę . Krainę słonecznika .
Słonecznik jest w różnej fazie rozwoju , na jednym polu jest już prawie przysnięty , na innym prawie zgubił płatki, a na innym cały łan kilkudziesięciu czy set hektarów patrzy w jedną stronę .
Nie mogę się na niego napatrzeć , ma w sobie radość słońca .



Policja Daj - tak nazywa się w skrócie policja ukraińska
Kawałek za granica mamy pierwsze – i ostatnie z nią bezpośrednie spotkanie .Zostaliśmy zatrzymani i daliśmy się sprowokować, że zjeżdżając na ich polecenie faktycznie złamaliśmy przepisy, przekraczając ciągła linię . Oczywiście musiałam powiedzieć co o tym wszystkim myślę. Stwierdziłam , że myśmy do nich przyjechali w gości , a oni zachowują się jakby nas bardzo nie lubili. Na szczęście okazało się , że przemili policjanci , mieli do nas interes . Mieli 50 zł. polskiej waluty którą chcieli wymienić na bardziej użyteczną w tym rejonie świata . Zatrzymanie polskiego samochodu było im bardzo na rękę
W sumie to zrobiliśmy dobry interes na spotkaniu z Daj , Przeliczając im uczciwie powiedziałam, że 50 zł. to ok 12-13 euro , jednak oni bardzo uczciwie wzięli tylko 10 . Rozstaliśmy się w wielkiej przyjaźni. Na pożegnanie , Bartek usłyszał od policjanta, że policjanci to dobrzy ludzie , tylko muszą od 6 rano stać na 40 stopniowym upale na środku potężnego czarnego asfaltowego skrzyżowania . Żeby to wytrzymać trzeba się tu urodzić Nawet pożegnał nas uściśnięciem ręki.

Potem zeszło z nas napięcie kontroli przez Daj i przez resztę drogi byliśmy dla nich już niewidzialni.
Zresztą im bardziej na wschód tym policja jest mniej widoczna , stoi z radarem i jest nie szuka naszym zdaniem sposobu na „beszczelne” wymuszenie łapówki . Była nawet sytuacja, że gdzieś na środkowej Ukrainie , jechaliśmy pierwsi a za nami grupa terenówek z niemieckimi rejestracjami . Policjanci popatrzyli na nas i tyle
Można spotkać policjantów w radarami, jednak świetnie działa system wczesnego ostrzegania - światłami i jak się jest uważnym nie ma problemu. .

Powiem szczerze Ukraina nie jest krajem , gdzie czuję się jak w domu, step , który zastąpiły uprawy , ciemność ziem i mroku
Z radością przekraczam granicę do Rosji
Rosja to nie Ukraina , to dwa różne kraje . Podkreślam to bo często słyszałam, od ludzi , ze byli w Rosji , we Lwowie. To dwie różne rzeczywistości .
A czarnoziemy , najlepsze ziemie Europy, które Hitler w czasie wojny wagonami woził do Niemiec . Dają Ukrainie potencjał dobrego ekologicznego jedzenia , ale jak każdy potencjał trzeba chcieć i potrafić wykorzystać . W przeciwieństwie do opowieści z dawnych czasów, obecnie pola uprawne są wykorzystane niemalże w 100% . Gęsto i uczciwie . Czasami spostrzega się elementy modnej obecnie na zachodzie parmakultury , czyli kapusta międzyrzędziach jabłoni . 

Sama popadam w chaos pisząc o Ukrainie i tak tu się czuję . 
Teraz Rosja 

środa, 8 sierpnia 2012

Sucevity - duchowa przemiana

Jedziemy drogą 17 a na Siret , znowu znowu pięknymi serpentynami z pięknymi widokami i spokojnymi o tej porze dnia wsiami . Zaczyna się wypłaszczać , a my dojeźdzamy do Sucevity, zaskakuje nas duża ilość policji i ludzi , co się dzieje co tutaj jest …? Nagle olśnienie dziś jest święto Przemienienia pańskiego jedno z większych prawosławnych świat




Według przekazu ewangelistów: Mateusza, Marka i Łukasza, Jezus miał zabrać trzech swych uczniów – Piotra, Jakuba i Jana na górę (tradycja uznała za nią górę Tabor w Galilei), gdzie objawił się im w niebieskiej chwale, w rozmowie z Mojżeszem i Eliaszem. Doktryna chrześcijańska nadała przemienieniu znacznie głębszą wymowę wewnętrznej, duchowej przemiany.
Bardzo nam się to spodobało i zostało hasłem naszej podróży .
Rozmodlony tłum dodaje uroku monastyrowi . Ludzie ubrani bardzo elegancko , a część – niestety niewielka – w ludowych strojach czy choćby bluzkach. Choć właśnie Ci ludzie tworzą niesamowity koloryt tego wydarzenia . 



Taki kawałek żywej wiary . Dookoła monastyru klasyczny jarmark , czyli można popatrzeć co kupują , co cieszy się największym powodzeniem . Trzeba stwierdzić to z ciężkim sercem , ze najwięcej bud to masowa globalistyczna chińska tania produkcja . Jeden stragan z ubraniami ludowymi , jeden z kamionką, jeden z garnkami a reszta jak na każdym jarmarku .


Jedzenie tez nie powala na kolana , największą popularnością cieszą się smażone na grillu , coś ala mielone kotlety – wyciągane prosto z kupnych  przemysłowych  tacek  , i alkoholowe napoje każdej maści .
Ciężko nam żegnać się z tym cudownym miejscem, szczególnie w tej barwnej duchowej atmosferze, jednak czas w drogę , do następnego kraju naszej wycieczki

Maramuresz

Maramuresz
Z Tokaju pojechaliśmy w kierunku Rumuni i Satu Mare . Upał doskwierał , na słońcu temperatura dochodziła do 50 , normalnie w czasie jazdy ok 40 , jechaliśmy wioseczkami i polami , droga dłużyła się . Zastanawialiśmy się , czy kiedykolwiek uda nam się dojechać , a przecież z Sati Mare w Maramuresz też kawałek . Nawet na granicy węgiersko – rumuńskiej kolejka , bo celnikom zachciało się sprawdzać paszporty , a gdy staje się na otwartej betonowej przestrzeni temperatura dochodzi do 50 stopni , a wtedy nawet te parę minut robi się drażniące .
Upał , upał, wioski, wioski przydrożne arbuzy , brzoskwinie jakich smak pamiętam z dzieciństwa , pomidory , papryka i łany kukurydzy i słonecznika . Jeden gatunek naszym zdaniem dochodzi i do 5 metrów

Z Satu Mare kierujemy się na Sighetu Marmatiei , po drodze zwiedzając wesoły cmentarz .




Upał , a bardziej skwar , tłum ludzi nie pozwoli nam się nim cieszyć dostatecznie , na pewno jest inny ciekawy. Może gdyby nie ten upał, choć jak zawsze mówię, tak chciał nam się pokazać . Każdy krzyż na cmentarzu pokazuje coś z życia osoby zmarłej . Wstęp 4 leje.
Upał powoduje , że balansujemy na granicy chęci zobaczenia , a przeżycia (nie mamy klimy w samochodzie) . Obserwujemy siebie, swoje doznania , emocje . W trudny czas dużo można się dowiedzieć o sobie . Przecież gdyby nie to, że musimy , a może bardziej chcemy być w Piatigorsku w piątek rano , nasza podróż byłaby inna . Na pewno byłoby więcej marudzenia i pretensji do upału. A tu nie ma na to czasu,więc trzeba się nim cieszyć i traktować jak surowego , dobrego nauczyciela ….. i wylewałam zimną – kupioną na stacji benzynowej – wodę na siebie .
I chyba pierwszy raz w czasie takiego upału nie bolała mnie głowa . Świadomość, świadomość, świadomość .
Z Sighetu kierujemy się na Lakobeni , do Borsa mam wrażenie , że jedziemy jedną wielką nie kończącą się wsią . Miały być malownicze, a są normalne domy nie powiem jak u nas , bo wiele dużo bardziej bogatych. Jedynego kolorytu dodają ludzie siedzący na ławeczkach przed domami Panowie w kapelusikach i Panie w chusteczkach. Taka malowniczość znikającej inności w czasach globalizacji .
Za Borsa wszechświat ma dla nas prezent , wjeżdżamy w przestrzeń lasu i kierujemy się cały czas pod górę , gorę, górę , aż dojeżdżamy do Pasul Prislop przełęczy na ok 1400 metrów z widokami zabierającymi dech w piersiach. 







Mija zmęczenie upałem, znużenie niekączącymi się wsiami . Świat zamigotał, tak jakby spadła gwiazdka z nieba. Taki mały, a może całkiem wielki prezencik od opatrzności . Mimo niedoborów kilometrowych postanawiamy tutaj zostać na noc i zregenerować się . Cudownie mieć dokoła siebie góry , góry , góry. Po tym upalnym dniu nigdy byśmy nie przypuszczali , że już wieczorem będzie nam zimno i będziemy siedzieć w dwóch polarach . Wszystko się zmienia szybko, bardzo szybko, jak dzisiejszy świat.

6.08.2012
Po spokojnej , cichutniej nocy , odprężeni w temperaturze 16 stopni (6 rano) zaczęliśmy zjeźdzać w dół doliny , słoneczko już dawno wstało, ale jeszcze nie zagościło w górskich dolinach , pojawia się lekka mgła i ma się wrażenie , że jest się gdzieś w pieknym bajkowym świecie . A temperatura w dolinach spada do 10 stopni, czasem włączamy ogrzewanie . Taka iluzja świata . Góry przepiękne , droga i rzeczka spokojnie schodzą w dół . Leniwie , spokojnie kierujemy się w kierunku granicy z Ukrainą koło Czerniowiec .Serpentyny szutrowych dróg , wijących się po górach zapraszają do pozostania , jednak odkładamy to na potem Żegnając Maramuresz , który potem przechodzi w Bukowinę .

Tokaj

Tokaj
W rejonach Tokaju wjeżdżaliśmy od drogi E71 i w miejscowości Encs , za sugestią nawigacji skręciliśmy na Tokaj , najpierw jadąc pięknymi wzgórzami z przepięknym lasem , w którym drzewa na wzgórzach chyliły się nad drogą , tworząc nad nią coś w rodzaju baldachimu , miało się wrażenie , że chylą się na nasze powitanie , mówią , „witamy szanownych gości w Tokaju” szczególnie, że jechaliśmy już o zmroku i las oświetlały światła samochodu. Każde miejsce chciało abyśmy zatrzymali się w nim na nocleg , ja jednak stwierdziłam , że do snu potrzebny mi Tokaj czyli tutejsze wino i ….. mieliśmy 1600 forintów , do dziś nie wiem ile to jest
W miejscowości Erdobeney trafiliśmy najpierw na pup , gdzie wszyscy pili piwo i nie było w sprzedaży wina . Śmiałam się , że w rejonie Tokaju się go nie pije . Jednak polecono nam naprzeciwko dom wina , gdzie nie tylko mogliśmy kupić wino , ale również zwiedzić jego piwnice .
Nie umiem tego opisać, ale powiem, że pierwszy raz byłam w takich .
Wino muskotaly z 2009 r. kupiliśmy za wszystkie nasze pieniądze . I teraz mogliśmy zatrzymać się na nocleg
Miejsce zawołało , kolacja z winem zrobiła się sama (węgierki chleb i oscypek słowacki) .
Ogarnęła nas bloga cisza i spokój .
Nawet nie wiedzieliśmy kiedy minęła noc . W takim miejscu organizm regeneruje się bardzo szybko . 


 
Obudziliśmy się odprężeni spokojni, tak jakbyśmy już zapomnieli o tym co było wczoraj, bardzo , barrdzo dziękujemy miejscu , które przygarnęło nas na nocleg.
Rano pojechaliśmy do miejscowości Tokaj , okazało się , ze to miasto już niestety nie jest tak urokliwie położone jak nasz nocleg . Jednak i tak bardzo klimatyczne . Z winnymi sklepikami na każdym rogu. Podejrzewam, że w dawnych czasach z okolicznych wzgórz (przepięknych, na pewno wrócę, aby po nich pojeździć ) zwożono wino do Tokaju, skąd rzeką spławiano w świat .
Wino , które kupiliśmy miało bukiet kwiatów czarnego bzu , a w smaku przebijała domieszka owoców czarnego bzu .
Pijąc go zastanawialiśmy się , jak to możliwe . Rano zobaczyliśmy wiele upraw drzew czarnego bzu . Receptura na pewno zostanie tajemnicą tego regionu , ale wino super