Elbrus – góra szczęścia
Gdy przyjechaliśmy do Dziulesu , padał
deszcz . Rano po przebudzeniu przeżyliśmy lekki szok , co
wszechświat nam dał...
Otwierając oczy nie mogliśmy uwierzyć
, że jesteśmy tak blisko , blisko ośnieżonej śnieżynki.
Patrzyła na nas przyjaźnie , ciesząc się , że jesteśmy w
pobliżu. Przez 10 dni pobytu w Dziulesu praktycznie tylko na jeden
dzień się schowała . Poza tym pięknie patrzyła na nas , a my
oglądaliśmy ją z różnych stron i wysokości . Była od nas w
zależności od tego gdzie byliśmy 1-2 dni drogi. Jednak na razie
nie zaprosiła w swoje wyższe progi. Powiedziała , że na jej
wierch mamy iść z radością , a na to na razie brakuje nam siły ,
bo jak można zmagać się ze szczęściem.
Różowiała się o wschodzie słońca
, by potem błyszczeć w jego promieniach . Mrugała do nas , gdy
przechadzaliśmy się gdzieś na wysokości 3000-3500 m.n.p.m
Przez te dni nie znudziliśmy się nią
, była dobrym duchem , przyjacielem, kompanem . Gdy wyjeżdżaliśmy
– ochh jak nam się nie chciało , schowała się , aby łatwiej
było nam ją opuścić .
Mówi się , że energetyka Elbrusa
jest bardzo silna i przebywanie w jego pobliżu , jest jak
przebywaniem w miejscu siły. Sami to wyraźnie poczuliśmy , było
nam tam jak w niebie – jeżeli tak jest w niebie …...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz