Dla mnie jeden z cudów świata
Ruszamy rano o 6 godzinie z bazy Mahar
samochodem , który był kiedyś karetką pogotowania nazywany był
tabletką na wycieczkę . Tabletka podwozi nas 9 km , do drugiego
mostu , a tam ruszamy prosto w górę do do jeziora .
Najpierw przez las ostro pod górę, a
potem otwartą doliną przez potoczki , które czasem trzeba
przekraczać w bród , kamienie , malinowe chruśniaki które
zapraszają na siebie . Ma się wrażenie , że każdy krzaczek to
restauracja , która zaprasza w swoje progi , a smak malin jest
pierwszorzędny
Cała przyroda cieszy się na spotkanie
z nami . Wszyscy zapraszają do siebie . Chcą na chwilę pobyć w
towarzystwie człowieka , opowiedzieć mu swoją historię . Gdzieś
nad rzeczką leży jeszcze śnieg . Wchodzimy na kolejny płaskowyż
przed nami meandrujący potok , w oddali wodospady , na tle zielonych
łąk powoli przemieszcza się stado pół dzikich koni . Widok jak z
innej epoki , jakby czas się cofnął do rajskich łąk Edenu. tPo
ok 4 godzinach dochodzimy do pierwszej grupy jezior , niższego
jeziora dużego i kilku mniejszych . Stamtąd czeka nas chyba
najbardziej wymagające podejście na jeziora ….. które znajduje
się na wysokości 2800 m u stóp góry .
Idziemy w grupie 8 osób , gdy
przechodzimy przez malinowe chruśniaki , a każdy krzaczek zaprasza
na malinową ucztę , zostaję trochę z tyłu za grupą . Coraz
częściej słyszę idź szybciej , nie jedź malin trzeba śpieszyć
się do jeziora . Troszkę zmęczona tym gadanie , podchodzę do
naszej przewodniczki i mówię, że nie chcę się spieszyć , a ona
do mnie no pewnie trzeba iść z radością .
No właśnie tak jak w życiu .
Biegniemy do celu z zaciśniętymi zębami, zapominając o radości z
drogi którą przechodzimy. Bo dopiero gdy dobiegniemy do celu
będziemy szczęśliwi . I co ….
Jak wygląda potem to szczęście …???
Trwa ani tyle ile jesteśmy w naszym celu , tutaj na naszej górze,
bo już w połowie pobytu zastanawiamy się nad zejściem i …...
A gdyby naszym celem była szczęście z wybranej przez nas drogi,
jak wiele zmieniłoby się w naszym życiu, ile więcej byłoby chwil
do szczęścia . Jak o wiele byłoby nam łatwiej w życiu. Nawet
tutaj , idąc z radością do górnego jeziora dochodzimy w 5 godzin.
Co jak na ludzi we większości nie przygotowanych do chodzenia po
górach jest super wynikiem . Zresztą idzie mi lekko, łatwo , a
nawet najstromsze, najtrudniejsze podejścia , nie wiedzieć kiedy
mijają .
Z jeziora wypływa strumień , który
tworzy piękne wodospady , które spływają do niższego jeziora ,
ma się wrażenie , ze idzie się na jego spotkanie , na spotkanie po
jego drodze.
Wychodząc do niego ma się wrażenie
jakby weszło się do kina, gdzie w środku jest jezioro otoczone
górami . Najwyższy szczyt Rynddzi Age 3871
Pogoda nam sprzyja jest słoneczko i
chmurki na niebie . Prosiłam duchy o taką pogodę i muszę
przyznać, że bardzo mnie lubią . Jak na zamówienie , nie za
ciepło , nie za zimno . Po prostu ideał.
Ma się wrażenie, że weszło się w
magiczny świat. Przyroda , która rzadko spotyka człowieka , chce
opowiedzieć swoją historię , Kamienie opowiadają o swoich
narodzinach, o tym co je trapi. Że wielu ludzi przychodzi tutaj i
ich nie zauważa , skupionych jest na zdobyciu szczytu, czy swoich
egocentrycznych pobutkach Tutaj wszystko jest w harmonii , Czuję ,
ze jestem na swoim miejscu, malutką częścią wszechświata . Tutaj
nie ma myśli w głowie jest tylko tu i teraz . Cała ta przyroda
przenika przeze mnie , czuję się górą, niebem , jeziorem ,
wiatrem , słońcem równocześnie . Czuję jak rozpływam się i
stapiam z przyrodą . Nie ma lęków , ocen, rywalizacji wszystko
jest na miejscu na właściwym miejscu.
Cała nasza grupa czyli 8 osób
popadamy w stan szczęścia i radości , takiej wewnętrznej radości
, stanu , którego nie da się opisać , przekazać . Nie ma wrzasków
, zachwytów , Ohh jak jestem szczęśliwa , tutaj po prostu jest się
szczęśliwym wewnątrz i nie trzeba o tym mówić , to jest wewnątrz
to przenika całe nasze istnienie . Jezioro mimo ok 7 stopni,
pozwoliło nam się wykapać . Powiem szczerze , pierwszy raz kąpałam
się w jeziorze górskim , na takiej wysokości. niesamowite uczucie
.
Jezioro i jego duchy goszczą nas jak
najbardziej oczekiwanych gości , otwierają przed nami całych
siebie , takimi jakimi są w swojej istocie . My też otwieramy się
przed nimi , otwieramy przed nimi swoje serce, swoją duszę .
Wykąpani , pojedzeni zaczynami
schodzić w kierunku dolnego jeziora . Mam wrażenie jakbym za sobą
zostawiła swoich najlepszych przyjaciół, macham im i macham
żałuję, że nie mam namiotu żeby tutaj zostać .
Po drodze kamienie proszą aby je
zabrać , niektóre aby je przenieść niżej do dolnego jeziora inne
aby je zabrać ze sobą w dalszą podróż , gdzie to się okaże .
Każdy kamień ma swoją historię , rodził się jak my , tylko
wiele lat wcześniej , jest powolniejszy , bardziej stabilniejszy ,
ziemski . Każdy ma swoją historię jak ludzie , dlatego dobrze
przed zabraniem kamienia , przełożenia go rzuceniem nim zapytać
go się czy ma na to ochotę .Czy my byśmy byli zadowolenie jakby
ktoś bez naszej woli rzucał nami, przenosił . Jak się czujemy gdy
ktoś rozporządza naszą osobą …??? To nie tylko kamienie , to
żywa część boskiego dzieła , jakim i my jesteśmy.
A jak rozmawiać z kamieniami ?
Dotknąć kamień, czy wziąć go do
ręki ,zamknąć oczy i zacząć z nim oddychać w jego rytmie ,
poczuć go swoim jestestwem , na ten malutki moment można stać się
kamieniem. Zapytać go jak się czuje, co chce nam powiedzieć , o co
poprosić, a może ma jakieś przesłanie dla nas, a jeżeli chcemy
go wziąć zapytać o pozwolenie . Niektóre kamienie są rozgadane ,
inne milczące , jak ludzie. Z mojego doświadczenie różnimy się
tylko tym, że one więcej przeżyły tzn dłużej żyją na świecie
i więcej nam o nim mogą opowiedzieć .
Dolne jezioro , pozwala mi się kąpać
jednak jest bardzo surowe dla mnie , mimo że woda w nim jest bardzo
wysoka ok 16 stopni, mi wydaje się bardzo zimna. W temperaturę
wierzę, bo niektórzy z naszej grupy pływają sobie w najlepsze .
Mnie jezioro nie chce ugościć . Pozwala chłodno , tak jak my
przyjmujemy nie lubianą ciocię .
Schodząc dalej w dół zaczynamy
zauważać, że w naszej głowie pojawia się coraz więcej myśli ,
świat na górze został , idziemy w niziny , zmienia się energia ,
jest to bardzo odczuwalne , robi się ciężej , dalej pięknie , ale
inaczej . Nawet krowy które spotykamy , zachowują do nas rezerwę
, a wręcz strach , ktoś kiedyś z ludzi musiał zrobić im krzywdę.
A krowy , konie
Żyją tutaj we większość na
wolności , w górach . Szczególnie małe z matkami . Takie
praktycznie szczęśliwe zwierzęta , które chodzą gdzie chcą ,
jedzą co chcą i robią co chcą .
Gdy schodzimy niżej nad jezioro
naciągają chmury , tak jakby przedstawienie zostało dla nas
zakończone . Tyle mogliśmy doświadczyć .
Po drodze malinowe chruśniaki znowu
otworzyły przed nami swoje drzwi , energia coraz bardziej się
zagęszcza, myśli coraz więcej w głowie . Aż wreszcie po 3,5
godzinie wychodzimy ze szlaku i przyjeżdża po nas znajoma tabletka
. Po drodze stajemy z następnym źródełku tym razem z bardziej
siarkową wodą . Z tego co słyszę to Kaukaz to jedno wielkie
źródło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz