Urodziny landrynki – Milestii Mici 9
września 2012
Landrynka z nami jest już 6 lat i
razem przejechaliśmy 100 000 km
Z okazji tej rocznicy landrynka dostała
torcik (na wschodzie są pyszne) wycieczkę po katakumbach winiarskich – 85 metrów pod ziemią i szampana z Milestii Mici
No właśnie Milestii Mici
To główny nasz powód wizyty w Mołdawii, słynne podziemia winiarskie . Ich długość dochodzi w
Milestii Mici do 200 km , zwiedza się je własnym samochodem , nie
można motorem , za wstęp z degustacją 3 rodzai win zapłaciliśmy
25 euro od osoby . Mieliśmy wielkie szczęście , bo gdy podjechaliśmy rano usłyszeliśmy, że będzie dziś wycieczka z którą
zapewne się załapiemy. Po prostu miejsce zaprosiło nam w swoje
progi. Przejeżdżając kilka kilometrów sztolniami położonymi
40-80 metrów pod ziemią gdzie dookoła beczki z winem, a ulice mają
nazwy szcepów winorośli . Mamy więc ulice Merlot, Cabernet
Sauvignion itp. Wrażenie robi złota kolekcja win , gdzie miliony
butelek leżą w kamiennych niszach , choć chyba lepszą nazwą
byłaby spleśniała kolekcja win .
Najcenniejsze butelki znajdują
się za kratkami , pod kłodkami bo cena jednej butelki z lat
prohibicji Gorbaczowa dochodzi do 2000 euro .Za złotą kolekcję
zakład został wpisany w 2005 roku do księgi rekordów Ginessa za
posiadanie w swojej kolekcji 1 500 000 butelek .
Niesamowite wrażenie jeździć
samochodem po katakumbach wykutych przed wiekami ok 250 lat temu ,
które 40 lat temu zostały zaanektowane na zakład winiarski . Są
tutaj idealne warunki do przechowywania wina z uwagi na temperaturę
i wilgotność .
Na koniec degustacja młodych win
białego, czerwonego i muskatela. Sale do degustacji robią wrażenie
, zwiedza się te dla wielkich tego świata jak i te w których
normalni ludzie degustują wino.
Wizyta tutaj była odpoczynkiem
nabraniem sił , po wizycie z pazernej , wampirowatej cioci Ukrainie
. Nie wiem ale gdy jechaliśmy na Kaukaz i teraz dochodzimy do siebie
po wizycie na Ukrainie
Na szczęście delikatna, łagodna
Mołdawia dba o nas , abyśmy doszli do siebie po trudach Ukrainy ,
gdyż na nocleg zaprasza nas do Orheiul Vechi wykutych przed wiekami
klasztorów w skale . Śpimy obok nad rzeczką i gdy rano się budzimy
, mamy wrażenie, że jesteśmy gdzieś poza czasem, a ten pęd
świata został gdzieś za nami w innej rzeczywiści .
Mając takie zderzenie światów
zastanawiam się , czy potrzebny nam ten pęd , ile osób tak
naprawdę się w nim dobrze czuje , czy może nie potrafi inaczej , a
może nie chce uczyć się żyć inaczej …...?
Ja wybieram ten spokojny świat i po
doświadczeniach tej podróży wiem, że świat da mi wszystko co
potrzebuję (wspaniale warzywa – wysoko w górach) niezależnie od
miejsca na świecie . Trzeba tylko zaufać .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz