poniedziałek, 17 września 2012

Awaria landrynki

Awaria landrynki 15-17
Ledwo przekroczyliśmy granicę węgierką , zaraz sprzęgło landrynki odmówiło posłuszeństwa . Fakt było słabe od początku wyjazdu, a wyciąganie tabletki na Kaukazie dopomogło temu procesowi jednak mieliśmy nadzieję, że dojedziemy do domu. Zostało tylko 500 km , a tutaj niechciane, a może chciane przedłużenie wakacji.
Tak w podróży czujemy się jak u siebie, nawet zepsucie samochodu nie wprowadziło nas w zły nastrój. Na szczęście udało nam się znaleźć mechanika , który nie tylko podjął się naprawy, a jeszcze mówi po angielsku, a sama miejscowość , no może nie piękna , ale usytuowana koło pół kukurydzy. Lubię ten stan gdy mieszka się w jakimś miasteczku, wsi , jak jej mieszkaniec . Restauracji tutaj nie ma , ale barów z piwem i winem dostatek . Tak jakby mieszkańcy swoje sprawy załatwiali właśnie tu.
Po wizycie na Kaukazie i niesamowitej gościnności tam, tutejsze zachowania mieszkańców troszkę nas irytowało, ale to może tyle co oni potrafią dać , albo boją się dać co kol wiek, a może uważają , że nie mają co dać, albo nie chcą dać???
Zderzenie z kulturą europejską w sytuacji gdy coś się od niej potrzebuje jest troszkę ostre , a może ciężkie . Ona nie potrafi być serdeczna i pomocna, ona chce na tym tylko zarobić.
Wykorzystać to na swoją stronę .
Może ta awaria , to swego rodzaju aklimatyzacja przed powrotem do domu , do wielu nie zakończonych „nie naszych” spraw . 
c.d.n 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz