niedziela, 2 września 2012

Jezioro UŁŁUKIEL 2800 m



Wycieczka na jezioro UŁŁUKIEL 2800 m 14.08.2012
Dla mnie jeden z cudów świata
Ruszamy rano o 6 godzinie z bazy Mahar samochodem , który był kiedyś karetką pogotowania nazywany był tabletką na wycieczkę . Tabletka podwozi nas 9 km , do drugiego mostu , a tam ruszamy prosto w górę do do jeziora .
 
Najpierw przez las ostro pod górę, a potem otwartą doliną przez potoczki , które czasem trzeba przekraczać w bród , kamienie , malinowe chruśniaki które zapraszają na siebie . Ma się wrażenie , że każdy krzaczek to restauracja , która zaprasza w swoje progi , a smak malin jest pierwszorzędny
Cała przyroda cieszy się na spotkanie z nami . Wszyscy zapraszają do siebie . Chcą na chwilę pobyć w towarzystwie człowieka , opowiedzieć mu swoją historię . Gdzieś nad rzeczką leży jeszcze śnieg . Wchodzimy na kolejny płaskowyż przed nami meandrujący potok , w oddali wodospady , na tle zielonych łąk powoli przemieszcza się stado pół dzikich koni . Widok jak z innej epoki , jakby czas się cofnął do rajskich łąk Edenu. tPo ok 4 godzinach dochodzimy do pierwszej grupy jezior , niższego jeziora dużego i kilku mniejszych . Stamtąd czeka nas chyba najbardziej wymagające podejście na jeziora ….. które znajduje się na wysokości 2800 m u stóp góry .
Idziemy w grupie 8 osób , gdy przechodzimy przez malinowe chruśniaki , a każdy krzaczek zaprasza na malinową ucztę , zostaję trochę z tyłu za grupą . Coraz częściej słyszę idź szybciej , nie jedź malin trzeba śpieszyć się do jeziora . Troszkę zmęczona tym gadanie , podchodzę do naszej przewodniczki i mówię, że nie chcę się spieszyć , a ona do mnie no pewnie trzeba iść z radością .
 No właśnie tak jak w życiu . Biegniemy do celu z zaciśniętymi zębami, zapominając o radości z drogi którą przechodzimy. Bo dopiero gdy dobiegniemy do celu będziemy szczęśliwi . I co ….
Jak wygląda potem to szczęście …??? Trwa ani tyle ile jesteśmy w naszym celu , tutaj na naszej górze, bo już w połowie pobytu zastanawiamy się nad zejściem i …... A gdyby naszym celem była szczęście z wybranej przez nas drogi, jak wiele zmieniłoby się w naszym życiu, ile więcej byłoby chwil do szczęścia . Jak o wiele byłoby nam łatwiej w życiu. Nawet tutaj , idąc z radością do górnego jeziora dochodzimy w 5 godzin. Co jak na ludzi we większości nie przygotowanych do chodzenia po górach jest super wynikiem . Zresztą idzie mi lekko, łatwo , a nawet najstromsze, najtrudniejsze podejścia , nie wiedzieć kiedy mijają .
Z jeziora wypływa strumień , który tworzy piękne wodospady , które spływają do niższego jeziora , ma się wrażenie , ze idzie się na jego spotkanie , na spotkanie po jego drodze.
Wychodząc do niego ma się wrażenie jakby weszło się do kina, gdzie w środku jest jezioro otoczone górami . Najwyższy szczyt Rynddzi Age 3871
Pogoda nam sprzyja jest słoneczko i chmurki na niebie . Prosiłam duchy o taką pogodę i muszę przyznać, że bardzo mnie lubią . Jak na zamówienie , nie za ciepło , nie za zimno . Po prostu ideał.
Ma się wrażenie, że weszło się w magiczny świat. Przyroda , która rzadko spotyka człowieka , chce opowiedzieć swoją historię , Kamienie opowiadają o swoich narodzinach, o tym co je trapi. Że wielu ludzi przychodzi tutaj i ich nie zauważa , skupionych jest na zdobyciu szczytu, czy swoich egocentrycznych pobutkach Tutaj wszystko jest w harmonii , Czuję , ze jestem na swoim miejscu, malutką częścią wszechświata . Tutaj nie ma myśli w głowie jest tylko tu i teraz . Cała ta przyroda przenika przeze mnie , czuję się górą, niebem , jeziorem , wiatrem , słońcem równocześnie . Czuję jak rozpływam się i stapiam z przyrodą . Nie ma lęków , ocen, rywalizacji wszystko jest na miejscu na właściwym miejscu.
Cała nasza grupa czyli 8 osób popadamy w stan szczęścia i radości , takiej wewnętrznej radości , stanu , którego nie da się opisać , przekazać . Nie ma wrzasków , zachwytów , Ohh jak jestem szczęśliwa , tutaj po prostu jest się szczęśliwym wewnątrz i nie trzeba o tym mówić , to jest wewnątrz to przenika całe nasze istnienie . Jezioro mimo ok 7 stopni, pozwoliło nam się wykapać . Powiem szczerze , pierwszy raz kąpałam się w jeziorze górskim , na takiej wysokości. niesamowite uczucie .
Jezioro i jego duchy goszczą nas jak najbardziej oczekiwanych gości , otwierają przed nami całych siebie , takimi jakimi są w swojej istocie . My też otwieramy się przed nimi , otwieramy przed nimi swoje serce, swoją duszę .
Wykąpani , pojedzeni zaczynami schodzić w kierunku dolnego jeziora . Mam wrażenie jakbym za sobą zostawiła swoich najlepszych przyjaciół, macham im i macham żałuję, że nie mam namiotu żeby tutaj zostać .
Po drodze kamienie proszą aby je zabrać , niektóre aby je przenieść niżej do dolnego jeziora inne aby je zabrać ze sobą w dalszą podróż , gdzie to się okaże . Każdy kamień ma swoją historię , rodził się jak my , tylko wiele lat wcześniej , jest powolniejszy , bardziej stabilniejszy , ziemski . Każdy ma swoją historię jak ludzie , dlatego dobrze przed zabraniem kamienia , przełożenia go rzuceniem nim zapytać go się czy ma na to ochotę .Czy my byśmy byli zadowolenie jakby ktoś bez naszej woli rzucał nami, przenosił . Jak się czujemy gdy ktoś rozporządza naszą osobą …??? To nie tylko kamienie , to żywa część boskiego dzieła , jakim i my jesteśmy.
A jak rozmawiać z kamieniami ?
Dotknąć kamień, czy wziąć go do ręki ,zamknąć oczy i zacząć z nim oddychać w jego rytmie , poczuć go swoim jestestwem , na ten malutki moment można stać się kamieniem. Zapytać go jak się czuje, co chce nam powiedzieć , o co poprosić, a może ma jakieś przesłanie dla nas, a jeżeli chcemy go wziąć zapytać o pozwolenie . Niektóre kamienie są rozgadane , inne milczące , jak ludzie. Z mojego doświadczenie różnimy się tylko tym, że one więcej przeżyły tzn dłużej żyją na świecie i więcej nam o nim mogą opowiedzieć .
Dolne jezioro , pozwala mi się kąpać jednak jest bardzo surowe dla mnie , mimo że woda w nim jest bardzo wysoka ok 16 stopni, mi wydaje się bardzo zimna. W temperaturę wierzę, bo niektórzy z naszej grupy pływają sobie w najlepsze . Mnie jezioro nie chce ugościć . Pozwala chłodno , tak jak my przyjmujemy nie lubianą ciocię .
Schodząc dalej w dół zaczynamy zauważać, że w naszej głowie pojawia się coraz więcej myśli , świat na górze został , idziemy w niziny , zmienia się energia , jest to bardzo odczuwalne , robi się ciężej , dalej pięknie , ale inaczej . Nawet krowy które spotykamy , zachowują do nas rezerwę , a wręcz strach , ktoś kiedyś z ludzi musiał zrobić im krzywdę.
A krowy , konie
  
Żyją tutaj we większość na wolności , w górach . Szczególnie małe z matkami . Takie praktycznie szczęśliwe zwierzęta , które chodzą gdzie chcą , jedzą co chcą i robią co chcą .
Gdy schodzimy niżej nad jezioro naciągają chmury , tak jakby przedstawienie zostało dla nas zakończone . Tyle mogliśmy doświadczyć .
Po drodze malinowe chruśniaki znowu otworzyły przed nami swoje drzwi , energia coraz bardziej się zagęszcza, myśli coraz więcej w głowie . Aż wreszcie po 3,5 godzinie wychodzimy ze szlaku i przyjeżdża po nas znajoma tabletka . Po drodze stajemy z następnym źródełku tym razem z bardziej siarkową wodą . Z tego co słyszę to Kaukaz to jedno wielkie źródło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz