niedziela, 2 września 2012

Jazda konna




Jazda konna Bartusia 16 .08.2012

 












Cały kurs jeździecki , stopnia podstawowego na Kaukazie , jest sprowadzony do jednego zdania – w prawo, lewo, gaz, hamulec i dawaj .
Pojechaliśmy w kilka koni w głąb doliny . Podjazdy i zjazdy dość strome , chyba za strome na pierwszy raz , po jednej stronie zbocze , po drugiej przepaść. Dobrze, że koń ma swój intelekt i wie, jak jechać , aby nie zabić turystę . W połowie doliny otwierają się widoki na wysokie partie gór, zaczynam się lepiej czuć w siodle – to pojęcie względne – ponieważ im dłużej to trwa , tym silniej narasta ból pośladków , kolan i łydek , mijają mnie zadowolone Panie – chyba natura była szczodrzejsza i wyposażyła je w trochę tłuszczu na pośladkach, zamiast dwóch wystających kości. Półtoragodzinna jazda , udowadnia mi , podobnie jak w Egipcie , że to mój ostatni koń , i ostatni wielbłąd .

A konie czy na pewno chcą wozić dupy turystom?
Rozmawiałam z klaczą na której jeździł Bartek , była wręcz wściekła, że musi jeździć , nie jest to jej życiową drogą . Była smutna kapryśna . Pod górkę nie chciała w ogóle jechać , gryzła inne konie .
Warto wcześniej zapytać się konia czy innego zwierzęcia czy będzie z nami współpracował w tym co chcemy zrobić , czy ma na to ochotę . Łatwiej będzie i nam i im.
My też kaprysimy, marudzimy gdy nie jesteśmy na swojej życiowej drodze, więc warto zrozumieć i siebie i innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz