piątek, 14 września 2012

Urodziny Landrynki Milesti Mici

Urodziny landrynki – Milestii Mici 9 września 2012
Landrynka z nami jest już 6 lat i razem przejechaliśmy 100 000 km
Z okazji tej rocznicy landrynka dostała torcik (na wschodzie są pyszne) wycieczkę po katakumbach winiarskich – 85 metrów pod ziemią i szampana z Milestii Mici
No właśnie Milestii Mici
To główny nasz powód wizyty w Mołdawii, słynne podziemia winiarskie . Ich długość dochodzi w Milestii Mici do 200 km , zwiedza się je własnym samochodem , nie można motorem , za wstęp z degustacją 3 rodzai win zapłaciliśmy 25 euro od osoby . Mieliśmy wielkie szczęście , bo gdy podjechaliśmy rano usłyszeliśmy, że będzie dziś wycieczka z którą zapewne się załapiemy. Po prostu miejsce zaprosiło nam w swoje progi. Przejeżdżając kilka kilometrów sztolniami położonymi 40-80 metrów pod ziemią gdzie dookoła beczki z winem, a ulice mają nazwy szcepów winorośli . Mamy więc ulice Merlot, Cabernet Sauvignion itp. Wrażenie robi złota kolekcja win , gdzie miliony butelek leżą w kamiennych niszach , choć chyba lepszą nazwą byłaby spleśniała kolekcja win .
 
 Najcenniejsze butelki znajdują się za kratkami , pod kłodkami bo cena jednej butelki z lat prohibicji Gorbaczowa dochodzi do 2000 euro .Za złotą kolekcję zakład został wpisany w 2005 roku do księgi rekordów Ginessa za posiadanie w swojej kolekcji 1 500 000 butelek .
 
Niesamowite wrażenie jeździć samochodem po katakumbach wykutych przed wiekami ok 250 lat temu , które 40 lat temu zostały zaanektowane na zakład winiarski . Są tutaj idealne warunki do przechowywania wina z uwagi na temperaturę i wilgotność .
Na koniec degustacja młodych win białego, czerwonego i muskatela. Sale do degustacji robią wrażenie , zwiedza się te dla wielkich tego świata jak i te w których normalni ludzie degustują wino.
Wizyta tutaj była odpoczynkiem nabraniem sił , po wizycie z pazernej , wampirowatej cioci Ukrainie . Nie wiem ale gdy jechaliśmy na Kaukaz i teraz dochodzimy do siebie po wizycie na Ukrainie

 












Na szczęście delikatna, łagodna Mołdawia dba o nas , abyśmy doszli do siebie po trudach Ukrainy , gdyż na nocleg zaprasza nas do Orheiul Vechi wykutych przed wiekami klasztorów w skale . Śpimy obok nad rzeczką i gdy rano się budzimy , mamy wrażenie, że jesteśmy gdzieś poza czasem, a ten pęd świata został gdzieś za nami w innej rzeczywiści .
Mając takie zderzenie światów zastanawiam się , czy potrzebny nam ten pęd , ile osób tak naprawdę się w nim dobrze czuje , czy może nie potrafi inaczej , a może nie chce uczyć się żyć inaczej …...?
Ja wybieram ten spokojny świat i po doświadczeniach tej podróży wiem, że świat da mi wszystko co potrzebuję (wspaniale warzywa – wysoko w górach) niezależnie od miejsca na świecie . Trzeba tylko zaufać .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz